Blog chwilowo zawieszony. Doczeka się jednak ukończenia.

sobota, 14 czerwca 2014

Rano obudziłem się w zasadzie wcześniej niżeli powinienem. Po prost nie potrafię długo spać w czyimś towarzystwie. Na wycieczkach i tym podobnych - zawsze budzę się jako pierwszy. Ziewnąłem przeciągle i lekko się podniosłem patrząc na swoją lewą stronę. Skulony przy ścianie, z lekko rozchylonymi ustami spał Nariko w swojej różowej piżamie. Włosy były porozrzucane w nieładzie. Odgarnąłem kołdrę i poszedłem się ubrać oraz zrobić nam obu bento, bo wątpię, że ten się sam wyrobi. Ugotowałem ryż oraz odgrzałem kurczaczki. Oprócz tego nałożyłem nam trochę zieleniny i owoców.
- Ha~ru~ka. Idź mi do domu po rzeczy, bo mi się nie... - ziew. - nie chce. - powiedział przecierając oczy. Dopiero zauważyłem, że stoi w drzwiach kuchni. Portki od piżamy ciut zjeżdżały z jego wyjątkowo wąskich bioder.
- Nie dość, że mi włazisz przez okno, śpisz w moim łóżku jak swoim to jeszcze mam ci po ubrania chodzić? Co ja służąca? - parsknąłem podając mu w międzyczasie przygotowaną herbatę. Blondwłosy wziął ją delikatnie w swoje chude dłonie, podmuchał, po czym upił łyka krzywiąc się przy tym nieznacznie. Napój bowiem był jeszcze gorący.
- mogę dzisiaj po szkole też przyjść? - zapytał totalnie ignorując moje pytanie.
- I tak byś się wprosił. - wzruszyłem ramionami. - rodzice w domu, taak?
- Nie, masz tu klucz. - wyjął z kieszeni swoich spodni mały, srebrny kluczyk. Kłamca. Gdybym wiedział to bym go do domu wychrzanił, w podskokach by leciał. Ten ohydny człowiek tylko patrzył się na mnie niewinnie swoimi różowymi oczyma dokładnie śledząc każdy krok i analizując każdy ruch, czy też drgnięcie kącika ust. Przyglądał się mi tak intensywnie, że powoli zaczynałem czuć się nieswojo. Naprawdę.
- To czemuś wczoraj nie polazł? - westchnąłem opuszczając ramiona ze zrezygnowaniem. Naprawdę nie rozumiem go. Już, cholera, kobiety są bardziej zrozumiałe od niego! Może on nie jest człowiekiem? Co jeśli to kosmita, który ma za zadanie mnie porwać na swój statek, gdzie inne zielone ludki będą eksperymentować na moim ciele?
- Bo jest tam pusto. I smutno... - zakręcił kosmyk włosów na palec wywracając oczyma. W pewnym momencie ścisnęło mi serce. Już od lat jego rodzice nie zajmują się nim i nie poświęcają mu czasu. Wychowuje się sam. Tak jest od dawien dawna.
- Więc, mój dom zawsze otwarty. Czy też okno... - uśmiechnąłem się pokrzepiająco, an co on spojrzał na mnie z niemałą wdzięcznością również się szczerząc. Poszedłem do jego mieszkania zabrać mu plecak oraz rzeczy, o które prosił. Blondynek szybko załatwił swoje sprawy i mogliśmy wyjść do szkoły. Drogę przemierzaliśmy w milczeniu. Słychać było tylko szuranie naszych butów, śpiew ptaków oraz szum drzew, których gałęzie poruszane były przez wiatr. Gdy doszliśmy do "alejki bzu" chłopak automatycznie zwolnił, aby jak najdłużej cieszyć się zapachem roślin. Skręciliśmy dalej. Niedługo potem naszym oczom ukazał się budynek szkolny. Kolejny dzień nauki. Jak ten weekend szybko minął. Nawet nie zauważyłem kiedy się zaczął. Haha, tak już jest. Kiedy ma się co robić czas pędzi jak z bicza strzelił. Zmieniliśmy obuwie oraz zostawiliśmy kurtki w naszej szatni i poszliśmy na lekcje. Pierwszą był język niemiecki, na którym miałem pisać poprawę. Czy się bardzo stresowałem? Szczerze to myślałem, że zemdleję. W brzuchu mi się skręcało, nogi miałem jak z waty. Jeszcze nauczyciel miał z tego testu odpytywać ustnie. Matko boska, pytanie przy tablicy jest najgorszym, co może być. Przecież test to bym napisał, ale to... Nariko przysiadł sobie w pierwszej ławce i patrzył się na mnie ciekawsko, niczym kot na właściciela. Na początku nauczyciel kazał mi wymienić nazwy sportów. Mniej więcej mi poszło nie licząc tego, kiedy się bardzo zestresowałem i zamiast powiedzieć Fußall, powiedziałem jakieś jękliwe "f-f-fufuball". Potem miałem wytłumaczyć po niemiecku drogę dojazdu do kina, a na koniec zdania z man.  Ogółem poszło jak na moje możliwości wybitnie i dostałem piątkę z minusem. 
- Wiedziałem, że ci się uda. - poklepał mnie po ramieniu blondyn. - Ale to "f-f-f-fufuballl!" było świetne! - zaczął dusić się ze śmiechu i udając mnie szeptał wystraszonym głosikiem właśnie tę moją pomyłkę. 
- Zamknij się już, błagam. - jęknąłem. - I... dziękuję za "korki". Jesteś świeeetny! - uśmiechnąłem się asymetrycznie pokładając na ławce. 
- n-nie ma za co. Ta ocena to w większości twoja zasługa, w końcu ty się kułeś! - zarumienił się nieco pod wpływem komplementu. Po chwili się "ogarnął" i wrócił do dawnego "ja". - Każdy wie, że jestem świetny. Żadna panienka mi się nie oprze! Chyba, że twoja siostra... Bo ona to nie człowiek. To diabeł w ciele dziewczynki! - och? czego on też nie powie. Nie domyśliłbym się sam.
~~ 
Większość uczniów na przerwach hasała sobie już wesoło po boisku. Niestety, ale nam niespecjalnie podobało się aktywne spędzanie czasu. Zamiast tego wędrowaliśmy korytarzami w tę i we w tę, rozmawiając na przeróżne tematy. Od wczorajszego spotkania Masae zaczynając po rozmyślaniach dlaczego pierogi są niesmaczne kończąc. Skręciliśmy w lewo do korytarza gdzie mieściły się się sale chemiczne, biologiczne oraz techniczne. Tam też zauważyłem "mojego uległego" - Jun'a Kisaragiego. Szedł z jakąś dziewczyną i podnieconym głosem coś szeptał. Nagle stanął jak wryty, wskazał na mnie i krzyknął "to on, to on!". Odwróciłem się chcąc sprawdzić, czy ktoś jeszcze tu idzie. Niestety, ale byliśmy sami. Chodziło o mnie. 
- Tak bardzo pragnę go na dominującego, ooch!~ - zaczął się wiercić cały czerwony na polikach. 
- Przestań, zbiera mi się na wymioty. Wiesz, że nie toleruję tego. - burknęła dziewczyna o włosach w odcieniu orzechowym. 
- Ara, ara, a ze mną to się przyjaźnisz! - założył ręce na biodra.
- Mam korzyści... Tylko dlatego. 
- Och, ale ja wiem, nie wstydź się... Wiem, że po 15 latach przyjaźni nie byłabyś w stanie mnie zostawić misiuuuu~. - przytulił ją. Zaraz jednak stanął prosto i kontynuował rozmowę: - więc, moja droga. To tutaj nazywa się Haruka Ichinose, będzie moim dominującym, którego każdego wieczoru z chęcią będę zadowalał. - zamrugałem kilkakrotnie oczyma. To się robiło dziwne. Kiedy tylko jego znajoma zaczęła go wyzywać ulotniłem się nie zwracając uwagi na całą tą sytuację. Mój przyjaciel zaś był wyraźnie rozbawiony tym wszystkim. Potem długo tłumaczył mi kim jest dominujący i uległy. Fe, o to chodziło? To ohydne! Okropne! Niemoralne! Ohyda. Jak mówiła tamta dziewczyna "zbiera mi się na wymioty". Powstrzymałem tenże silny odruch i poszliśmy pod kolejną klasę. Następną lekcją była sztuka, na której dowiedzieliśmy się, że nasza klasa na dniach otwartych będzie robiła przedstawienie. Padło u nas na "Śnieżkę". Przez większą część lekcji rozdzielane były role oraz wybierano osoby odpowiedzialne za stroje, oświetlenie, dodatki oraz muzykę. Niby nic takie przedstawienie, a każdy z nas będzie musiał sporo włożyć. Mi - jako, że uczęszczam na kółko teatralne - dostała się jedna z dłuższych ról, mianowicie księcia. Dostałem swój plik kartek i poszedłem je przeglądać do stolika. Blondyn dostał jakże wyczerpującą rolę drzewa. Zawiedziony ciskał we wszystkich swoim piorunującym spojrzeniem, usiadł prychając obok mnie i nadął policzki. Miałem ochotę zacząć się z niego śmiać. Oburzenie sięgało teraz w nim zenitu. Gdyby występował w mandze zapewne fruwałyby wokół niego onomatopeje wyrażające wkurzenie i głęboką irytację, a przy skroni te śmieszne kreski. Nauczyciel sztuki nadal rozdawał rolę i objaśniał różne kwestie z ludźmi odpowiedzialnymi za aspekty techniczne. 
- Oprócz prób na lekcjach musicie tak sobie zagospodarować czas, żeby przyjść tu w środę i czwartek na 16.  - powiedziała brązowowłosa pani profesor w kwiecie wieku, poprawiając swoje ogromne okulary.Po klasie rozniosły się jęki i prośby. Nie dość, że każdy miał pełno zajęć, potem dodatkowe, to jeszcze jakieś przedstawienia. Nikt się na to nie pisał z własnej woli, dlatego też taki opór.
- Oj… nie przesadzajcie! – machnęła dłońmi. – raz na ruski rok można się trochę poświęcić, nie?... nie? – skuliła się widząc morderczy wzrok uczniów. Och, cudowna nauczycielka. Panuje nad uczniami, że ho ho.
- Skoro nauczycielka tak powiedziała, to tak będzie. Nic nie poradzicie. – powiedziałem. Parę osób zwróciło się w moją stronę i wbiła we mnie zimne spojrzenie. – źle mówię? Godzina, czy dwie was nie zbawią. – westchnąłem bazgrząc coś po okładce.   zeszytu. Ich zachowanie czasem jest iście dobijające. W klasie zapadła niezręczna cisza. Na całe szczęście przerwał ją dzwonek oznajmiający nadejście końca lekcji. Profesorka jeszcze raz przypomniała o środzie i czwartku.
Zabrałem swoje rzeczy i wyszedłem z klasy. Nariko zaraz za mną. Pokierowaliśmy się do stołówki, gdzie czekał na nas bardziej lub mniej jadalny obiad. Stanęliśmy z Nariko w kolejce po... w sumie jeszcze nie wiem po co.
- A ty co, zabujałeś się w Norazaki, że ją tak przed uczniami bronisz? - dźgnął mnie łokciem w bok.
- Jakby nie patrzeć nie, nie wyrywam na lewo i prawo jak ty,  nie patrząc dodatkowo na wiek. - wzruszyłem ramionami przesuwając się w stronę okienka.
- Patrzę przecież. Takiej niesprawnej po 50-ce nie wezmę. Ani 9 latki. Chyba, że to byłaby taka cudowna dziewięciolatka! O. - powiedział.
- Ho, ho,  taki z ciebie pedofil? Wiesz co, może ja jednak się gdzieś wyprowadzę z Futari… - nadeszła moja kolej. Kucharka nałożyła mi frytek i ryby na talerz, a do tego jakiejś surówki. Do picia wziąłem sobie klasycznie mleko. Nariko wybrał zaś sok. Nic nie może równać się z potęgą mleka, czy on tego nie rozumie…? Zajęliśmy pierwszy lepszy stolik i zaczęliśmy jeść. Blondyn raz dwa wsunął swoje frytki i rybę.
- Matko, jakie to pysznee… Czemu tego tak mało?! – oburzył się. Patrzył kątem oka na mój talerz z niemałym pożądaniem.
- Chcesz moje? Nietknięte, zjadłem tylko trochę surówki. – podsunąłem mu swoją porcję. Patrzył na nią z powątpieniem. Znowu mu daję swój przydział jedzenia. Przebiegł oczami między talerzem, a mną parę razy i wziął sobie frytki. Ja zaś wypiłem swoje cudowne mleko. Mógłbym do końca życia pić tylko to. Jest takie smaczne i słodkie… Ach, nie rozumiem ludzi, którzy nie lubią tego białego napoju.
- Uch, chyba już się nie podniosę… - jęknął opadając ciężko na oparcie.  No tak, zjadł dwie porcje. On jest na coś chory, czy co? Pochłania tyle jedzenia, a jest chudy jak anorektyk.
- Nosić cię spaślaku nie będę. – zaśmiałem się biorąc nasze tacki i odniosłem je do okienka. Wróciłem po blondyna i wyszliśmy ze stołówki. Kolejne lekcje nie były za ciekawe. Dostaliśmy niezbyt piękne oceny, a i nauczyciele wydawali się być dziś nie w humorze. Oczywiście wyżywali się na uczniach kartkówkami i pytaniem ustnym. Raany, cóż za męczarnia. Mamusiu ja chcę do domku, błagam cię zabierz mnie stąd, dobrze? Więc jakoś przeżyliśmy do końca szkolnego dnia.  Potem było już z górki. Chłopak, jak zapowiedział rano, wpadł do mnie od razu po szkole.  Obejrzeliśmy razem jakiś film, a potem musieliśmy wpaść do niego, zabrać Gumi i wyprowadzić ją na spacer. Mała suczka cały czas biegała wokół moich nóg i nieraz prawie się przez nią przewróciłem, co bardzo odpowiadało zazdrosnemu o uwagę psa chłopakowi.
- Mogę z nią przyjść do ciebie, czy nie bardzo będzie ci odpowiadało towarzystwo natrętnego psa w domu? –zapytał splatając dłonie na karku i pstrząc do góry, gdzie spokojnie płynęły sobie chmurki. Małe, puchate chmureczki.
- O ile nie zdemoluje mi domu, to proszę bardzo. – odparłem.
- Wracamy? – przeniósł wzrok na mnie. Skinąłem lekko głową  i zawróciliśmy.  Niecałe pięć minut drogi potem byliśmy z powrotem w moim domu, gdzie Nariko puścił pieska luzem. Ten znalazł sobie wygodne siedzisko na kolanach Futari, która siedziała w salonie. Najpierw spojrzała na psa zdziwiona, no bo skąd miałoby się u nas wziąć zwierzę? Potem zaś jej spojrzenie powędrowało na nas i wszystko sobie uzmysłowiła. Odłożyła trzymaną w dłoni gazetę i zaczęła bawić się z maleństwem. My zaszyliśmy się u mnie.
- Masz najnowszy tom Devils and Realist? – zapytał opadając na mój skórzany fotel stojący przy biurku. Pokiwałem głową i podałem mu z półki mangę. Sam zaś zmęczony położyłem się na łóżku i prawie przysypiałem. Blondyn pochłonął się w lekturze, a ja niedługo potem usnąłem. Obudziłem się późnym wieczorem, Nariko był już prawdopodobnie u siebie, nie było słychać tu ani jego, ani jego psa. Wstałem ociężały i przypomniałem sobie o lekcjach. Odrobiłem je możliwie najszybciej, jak tylko się dało. Szczerze to nadal miałem ochotę spać. I pewnie zaraz znów usnę przy tym wypracowaniu. Że też jej się chciało to zadawać. Pani zlituj się nad nami. Serio, kupię jej czekoladki, misia, cokolwiek, ale niech nam tyle tego szajsu nie zadaje, bo z tym do następnego miesiąca nie wyjdę, o. Z trudem dokończyłem wypracowanie. Znaki mi się już myliły i nieraz musiałem zacząć przepisywanie całkowicie od początku. Jedna, głupia kreseczka, a potrafi zmienić sens całego zdania. Czemu nie możemy mieć normalnego alfabetu jak Anglicy chociażby? Niee, my musimy mieć trzy alfabety, a w tym ostatnim sryliard znaków, po 20 kresek, nie? Odstawiłem kartki na bok i jeszcze raz przejrzałem, czy na pewno nie zapomniałem nic zrobić. Upewniwszy się, że tak było poszedłem się umyć. To, co zobaczyłem w lustrze nie dość, że mnie przeraziło, to jeszcze centralnie i dogłębnie zdenerwowało. Ba, wkurzyło jak nie wiem. Wyciągnąłem komórkę z kieszeni i wystukałem numer.
- Wiesz, że zaraz umrzesz? – zapytałem przez aparat.
- to groźba? Może powinienem z tym pójść na policję…? – udawał niewiniątko,  jakby niczemu nie był winien. Cholera, no… Pisakami? Jak ja mam to teraz zmyć?
- Nie zdążysz. – warknąłem do telefonu i zacząłem jedną dłonią zmywać moją pomalowaną przez tego idiotę twarz. Ja przy nim więcej nie zasypiam! No raany, co za głupek.
- N-n-nie podoba ci się zrobiony przeze mnie makijaż? A ja tak bardzo się starałem! – udał, że płacze i wydawał z siebie donośne „bu”. 
- Ty cierpisz na jakieś niedojebanie mózgowe, nie? - westchnąłem rozłączając się i powróciłem do zmywania tegoż dzieła sztuki z mojej twarzy.

2 komentarze:

  1. Faaajny!! ^^ Kiedy bd cmok cmok?
    Noo kiedyyy!!!!?????
    Albo kolejny wjazd przez okno?
    Pisaj kolejny!!
    ^^
    Weeny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *pozdrowienia z informatyki*
      pisze się ;u;
      będzie coś więcej, buahaha... znowu dokucza mi niedobór herbatki to piszę jakieś głupoty! ;-;'

      Usuń